Hades
Istniał jeszcze jeden bóg, potężny, groźny, nieprzebłagany. Strach było,
wymawiać jego imię, ludzie bledli na samo jego wspomnienie, nawet bogowie
niechętnie go widzieli w swoim gronie.
Hades, syn Kronosa i Rei, rodzony brat Dzeusa nie zasiadał wraz ze swymi
krewniakami u olimpijskich stołów, prawie nigdy nie opuszczał swego podziemnego
królestwa.
Władał Tartarem, tonącym w wiecznym mroku państwem śmierci. Wejście do tej
smutnej krainy leżało gdzieś na samych krańcach świata, na zachodzie osnutym
mgłami i ciemnością, z tamtej strony przedwiecznej rzeki Okeanu opasującej
ziemię dokoła, z dala od świetlistego wozu Heliosa, który tam kończył swą
dzienną wędrówkę.
Państwo Cieni jest ogromne jak słoneczny świat rozciągający się ponad nim, a
tak głębokie, jak przepaści powietrza dzielące ziemię od nieba. Tam tkwią w
ciemnościach korzenie ziemi szerokiej, morza głębin i gwiezdnego nieba, tam jest
początek i koniec wszystkiego, w tej otchłani nieprzebytej, nawet bogów
dreszczem przejmującej.
Wiele by opowiedzieć mógł o tym królestwie mroku Hermes, który tu przez
spiżowe wrota wprowadza dusze dopiero co zmarłych ludzi, lecz on ma pieczęć
milczenia na ustach i tylko złotą swą laską wskazuje drżącym cieniom drogę skroś
ciemności. Biada, jeśli ich ciał nie pogrzebano tam, ziemi jasnej, wtedy
straszny los czeka nieszczęsne duszyczki. Będą błąkać się w przedsionkach Hadesu
bez końca, będą wędrować, błędne mary, bez spoczynku i wytchnienia i Hermes nie
poprowadzi ich dalej, za potężne mury ze spiżu i czystej miedzi, broniące wstępu
niepowołanym.
Tam, w jądrze ciemności, płyną rzeki piekielne. Skłębione czarne fale toczy
Styks dziewięć razy oplatając swymi ramionami państwo umarłych. Styks potężną
była boginią - córką Okeana i Tetys, małżonką Tytana Pallasa, matką wielu
dzieci. (To ona zrodziła boginię zwycięstwa, Nike skrzydlatą, to jej potomkami
są Bia - Siła, Kratos - Moc i Zelos - Współzawodnictwo). Na Styks przysięgali
bogowie i przysięga to była najstraszniejsza. Codzien- nie Iris, bogów posłanka
tęczowa, schodzi do podziemi ze złotą czarą, by zaczerpnąć wody Styksowej, którą
leją nieśmiertelni wymawiając słowa krew mrożącego zaklęcia. Jednym ze swych
ramion łączy się Styks z nurtem Kokytu, Rzeki Lamentu. Tutaj czeka już na dusze
(lecz tylko na te, których bliscy dopełnili świętego obowiązku pogrzebu) stary,
brodaty Charon ze swą czarną łodzią. Zabiera na nią cienie zmarłych i przeprawia
się z nimi na drugi brzeg Styksu i dalej przez bagniste jezioro powstałe z
zalewisk Rzeki Boleści - Acherontu. Ale zły staruch nie czyni tego za darmo.
Trzeba mu się opłacić. Za przewóz bierze jednego obola od cienia. Nie do
pozazdroszczenia jest los tego, komu rodzina zapomni włożyć do ust tej opłaty.
Już z daleka dobiega zmarłych obrzydłe szczekanie Cerbera, piekielnego psa o
trzech paszczach, czujnego stróża podziemia. Wchodzących tu obwąchuje nieufnie,
lecz
nie czyni im krzywdy, daremnie jednak chciałby ktoś przemknąć się z powrotem
poza wrota podziemnego państwa. Cerber nie wypuści go z łap i póty będzie
tarmosić i kąsać, aż doprowadzi uciekiniera tam, dokąd mu iść przeznaczono.
W dali wznosi się w wieńcu czarnych skał zamek samego władcy ciemności, Hadesa.
Wysokie mury ze spiżu opasują go potrójnym pierścieniem, a strzegą go baszty
potężne oraz kute w żelazie i zawarte na głucho wrota, wsparte na diamentowych
kolumnach.
Tam siedzi na tronie posępny król mając u swego boku białą Persefonę, córkę
Demetry i Dzeusa, bladą boginię z wieńcem maków i narcyzów na głowie.
Lecz dusze zmarłych rzadko tylko i w drodze szczególnej łaski oglądać mogą
oblicza pana podziemi i jego małżonki. Bo oto muszą stanąć przed srogim
trybunałem trzech sędziów, Minosa, Radamantysa i Ajakosa. Z drżeniem, w
śmiertelnym lęku słuchają wyroku, a potem. każdy z cieni idzie za swym
przeznaczeniem, niezmiennym i ostatecznym.
Sprawiedliwi kierują się na prawo, skąd prowadzi ich ścieżka do Rzeki
Zapomnienia, Lete. Napiwszy się wody letejskiej niepomni już są wszystkich
radości i cierpień, jakich zaznali na ziemi, i ciągną dalej, na Pola Elizejskie,
miejsce pobytu dusz błogosławionych, leżące w jaśniejszej części podziemnego
królestwa. Elizjum to kraj wiecznego spokoju i pośmiertnej szczęśliwości, gdzie
cienie zmarłych, którzy na świecie podsłonecznym wiedli żywot cnotliwy, snują
się wyzbyte ziemskich pragnień i namiętności, bez cierpień i tęsknot, nie znają
pracy ni znoju i pędzą bezczynne dni przechadzając się po bladych łąkach,
porosłych kwieciem asfodelu i słuchając muzyki niewidzialnych lir. Rządzi tą
częścią podziemia sędziwy Kronos, ongi przez Dzeusa strącony na dno Tartaru.
Umocniwszy swą władzę na niebie i ziemi zwycięski władca Olimpu uwolnił swego
ojca z czarnej otchłani i oddał mu Elizjum we władanie.
Mężni, którzy mieli jednak na sumieniu krew przelaną, nie osiągali spokoju
dusz błogosławionych, lecz musieli przez wieczność całą, mary bezkrwiste i
bezsilne, przebywać w ciemniejszej sferze Erebu, wprawdzie nie poddani mękom
piekielnym, ale pozbawieni radości, nie odczuwający nic, na wszystko obojętni.
Zbrodniarze natomiast musieli zboczyć na lewo i przejść do najokropniejszych
części Hadesowego państwa, do właściwego Tartaru, gdzie czekały już na swe
ofiary krwiożercze stwory piekieł, boginie zemsty, dzikie Erynie z wężami w
dłoniach i Kery, strzygi krew żłopiące. Pochwyciwszy potępieńców wlokły ich za
włosy w głąb czeluści dla odbycia kar wyznaczonych im przez sędziów.
Płynęła tu Rzeka Ognia Pyriflegeton, tocząc fale buchające krwawym
płomieniem, i czarny Erydan, w którym Tantal usychał z pragnienia i głodu. Nie
opodal uznojony Syzyf ocierając pot z czoła toczył pod górę głaz ogromny, Iksion,
bezbożnik, co zuchwale targnąć się odważył na Herę, jęczał obracany w płonącym
kole, zbrodnicze Danaidy nieprzerwanie napełniały wodą swą beczkę bez dna,
świętokradca Flegias stał pod zwisającym mu nad głową blokiem skalnym, lada
chwila grożącym oberwaniem, i wciąż na nowo przeżywał strach śmiertelny. Tysiące
innych dusz, obciążonych za życia mordem, krzywoprzysięstwem, obrazą bogów,
łamaniem praw Dzeusowych, pokutowało tu w wiecznych mękach za swe zbrodnie.
Płacz i jęk, nieludzkie wrzaski i przekleństwa unosiły się nad tą piekielną
otchłanią, wszystko jednak zagłuszał potężny ryk Tytanów, którzy daremnie
usiłowali zwalić mury swego wiekuistego więzienia.
Ponad płonącymi wodami, nad bagnistą topielą, w cuchnących oparach i
wyziewach cicho płynie bogini mroków Hekate, czarna Noc zasnuwa widma i cienie
dusz kirem, a nad światem zapada ciemność. Wtedy bezszelestnie wyfruwają z
podziemia dwaj skrzydlaci synowie Nocy; jeden to piękny Hypnos-Sen, z pękiem
maku kwitnącego w dłoni, a drugi, to jego brat bliźni, Tanatos-Śmierć, o
czarnych skrzydłach.