Gimnazjum w Radzi³owie

Dzi¶ jest: 19 maja, niedziela. Imieniny: Iwa, Piotra, Miko³aja, Celestyna

Polecamy: Galerie zdjêæ · Ksiêga Go¶ci · Testy ruchu drogowego · Zdjêcia klas · Kronika · Biblioteka · Dodaj artyku³ · Sport · Absolwenci gimnazjum · Dokumenty · S³ownik gwary uczniowskiej · e-grajewo· Gmina Radzi³ów na starej fotografii · Filmy
Jeste¶: Gmina Radzi³ów» "M¶cichy, moje miejsce na Ziemi"

Zmiany w serwisie Gimnazjum Radzi³ów: 31-08-2017     Twitter Youtube Facebook

Valid HTML 4.01 Transitional

Wrota Podlasia

W Polsce bije serce ¶wiata

Gdzie skarb wasz, tam i serce wasze...

M¶cichy, wie¶ w gminie Radzi³ów, w powiecie grajewskim. Wie¶, jakich tysi±ce na Podlasiu, ani biedna, ani bogata, ze szko³± podstawow±, dwoma sklepami i nowym ko¶ció³kiem.

Powiêksz

M¶cichy, moje miejsce na Ziemi

Zatem co wyró¿nia M¶cichy od innych wiosek? To mieszkañcy...

Jerzy i Romualda Kowalewscy, Genowefa i Antoni Brzozowscy - to starsi ludzie pielêgnuj±cy przesz³o¶æ i tradycjê. Mieszkaj± we M¶cichach od zawsze... Maj± po siedemdziesi±t lat i z pewno¶ci± mog± dzieliæ siê swoim do¶wiadczeniami z m³odszym pokoleniem.

M¶cis³aw z G±siorowa

Wiêkszo¶æ miejscowo¶ci w naszym rejonie powsta³a w latach 1420-1450. Sta³o siê tak, poniewa¿ w tym okresie znik³o zagro¿enie ze strony Krzy¿aków i Litwy. Wówczas osiedla³a siê na naszych terenach g³ównie szlachta z zachodniego Mazowsza (Ciechanów, Ró¿a, P³ock). Wiêkszo¶æ nazw miejscowo¶ci pochodzi³a wtedy od pierwszych w³a¶cicieli lub nazw geograficznych, czê¶æ z nich zachowa³a siê do dzisiaj... Przyk³adem jest moja ma³a wioseczka, M¶cichy. Najstarsza wzmianka o miejscowo¶ci pochodzi z 1439 roku, kiedy to ksi±¿ê W³adys³aw sprzeda³ 17 marca M¶cis³awowi z G±siorowa dziesiêæ w³ók ziemi nad rzek± Jegrówk±. Potomkowie owego kupca nosili nazwisko M¶cich, a pó¼niej M¶cichowski. St±d te¿ nazwa wioski.

Ka¿de pokolenie ma w³asny czas, ka¿de pokolenie chce zmieniæ ¶wiat, ka¿de pokolenie odejdzie gdzie¶, a nasze nie...

M¶cichy to typowa wioska o charakterze rolniczym. Wiêkszo¶æ mieszkañców posiada gospodarstwa, z których utrzymuj± siê ca³e rodziny. W³a¶nie na codziennej pracy na roli skupia siê ich ¿ycie. Mieszkañcy, którzy nie maj± gospodarstwa, wyje¿d¿aj± w poszukiwaniu zajêcia dla siebie - wielu za granic±. Ci, którzy pozostali tworz± nasz± "ma³± ojczyznê". Ka¿dy cz³owiek jest inny, ró¿ni siê osobowo¶ci±. Mieszkañców M¶cich mo¿na podzieliæ na ludzi starszych - tych z tradycjami i na m³odzie¿ z tak zwan± "lepsz± przysz³o¶ci±". A wiêc kto od kogo powinien siê uczyæ? Oczywi¶cie to m³odzi ludzie powinni braæ przyk³ad ze starszych osób, poniewa¿ to oni s± skarbnic± wiedzy o ¿yciu. XXI wiek podzieli³ pokolenia na dwa ¶wiaty. Oni - do¶wiadczeni i m±drzy ludzie, my - na razie niedo¶wiadczona i nie¶wiadoma wielu spraw m³odzie¿...
A we M¶cichach s± osoby, które mo¿na na¶ladowaæ. Staro¶wieckie hobby, ciê¿ka praca pomimo wieku. Ambicje, konsekwencja w d±¿eniu do celu - starsi ludzie ze M¶cich s± w³a¶nie tacy. To o nich chce siê mówiæ, pisaæ, to oni skrywaj± w sobie talenty i ró¿ne historie sprzed lat, to oni mog± byæ autorytetem dla dorastaj±cej m³odzie¿y...

Pro¶ba
Sobota, godzina 10:58. Stojê przed domem pañstwa Kowalewskich. Wchodzê do ¶rodka. Pani Romualda robi p±czki, za¶ pan Jerzy z ogromnymi okularami na nosie czyta gazetê. Rozmawiam przez chwilê z gospodyni±. Zegar g³o¶no wybija jedenast±. Pan Jerzy odk³ada gazetê. Zdejmuje okulary i k³adzie je na gazetê le¿±c± na stole. Na pytanie, czy zechcia³by uple¶æ mi jaki¶ kosz, nie wie, co odpowiedzieæ. Jest zdziwiony, ale w koñcu chêtnie kiwa g³ow±. Ju¿ zak³ada kurtkê. Co za gwa³towna zmiana nastroju! I ta energia. Jak on siê cieszy! Wychodzimy na zewn±trz. Pan Kowalewski odchodzi w kierunku stodo³y. Mija 5 minut, 10 minut. Czekam na niego i czekam... Kot ociera mi siê o nogi. Za nim pod±¿aj± dwa psy. Zaczyna siê szaleñcza gonitwa i ju¿ nie widaæ wokó³ ¿adnego zwierzaka. Mój wzrok pada teraz na id±cego gospodarza. Ma w rêce ga³êzie. Chyba ja³owca. Zmierza w moj± stronê bardzo powoli. Stara siê z³apaæ oddech. Widaæ, ¿e ma problem z oddychaniem. Wreszcie dochodzi. Teraz ju¿ widzê dok³adnie, to ja³owiec. Pan Kowalewski wskazuje mi drewniane krzes³o przy schodach. S³yszê jak szybko ³apie powietrze. Gospodarz siada. Odpoczywa przez chwilê. Pan Jerzy ¿artuje na temat swojej kondycji. ¦miejemy siê. Jest taki zabawny. Ale ju¿ do¶æ. Pora zabraæ siê do pracy...

Siedzia³, plót³ i ¶piewa³ - wspomina

Pan Kowalewski zaczyna ple¶æ kosz. W miêdzyczasie rozmawiamy. Na razie muszê zrobiæ kab³êki i ¿eberka, ¿eby wszystko siê jako¶ trzyma³o - t³umaczy. Starszy cz³owiek, fakt, kondycja s³aba, ale jaka zwinno¶æ r±k! Niesamowite. Wszystko wykonuje tak sprawnie, pomimo przerwy, od lat nie plecie koszy. Ju¿ widaæ pierwsze elementy plecionki. Pan Jerzy w skupieniu pracuje. Od ma³ego podpatrywa³em, jak plecie kosze mój stryj. By³em takim maluchem, ale wszystko dok³adnie zapamiêtywa³em. Potem sam stara³em siê zrobiæ jaki¶ kosz. Ile ja nerwów straci³em - opowiada. Swój pierwszy kosz wykona³, kiedy mia³ szesna¶cie lat. Od tamtej pory wiele prze¿y³, pochyli³ siê, ale kosze mu siê udaj±. Chwila ciszy. Wokó³ brudno, pe³no ga³±zek ja³owca. Pytam, po co robi³ wówczas kosze. Odpowiada: Dawniej by³y nam potrzebne...- nie dokoñczy³, gdy¿ parê "¿eberek" umie¶ci³ w nieodpowiednim miejscu. Trochê mi g³upio. To nic- uspokaja mnie staruszek. Czujê siê zak³opotana. Mo¿e nie powinnam rozpraszaæ go rozmow±? Przez jaki¶ czas staram siê nic nie mówiæ. Panuje cisza. Z twarzy pana Kowalewskiego nie mo¿na nic wyczytaæ. Widaæ tylko skupienie. Jego czo³o marszczy siê od czasu do czasu. Kosz mu trochê nie wyszed³ przez te parê "¿eberek". Pan Jerzy równie¿ to zauwa¿a. Zaraz poprawia. Tu wyjmie ga³±zkê, tam prze³o¿y i powstaje wspania³y kosz. Dowiedzia³am siê od pana Kowalewskiego, ¿e nie robi³ koszy ju¿ od czterech lat, kiedy to uplót³ dwa dla siebie i syna ze wsi. Znów chwila ciszy. Ale uwaga... Pan Jerzy ³apie oddech. Teraz siê nie plecie koszy, bo nie s± nikomu potrzebne. Nie gospodarzê, to tyle co mi potrzeba, to ju¿ mam. Nie ma po co. A we wsi te¿ du¿o osób ma kosze mojej roboty - stwierdza. Kiwam g³ow±. Rzeczywi¶cie sporo ludzi posiada kosze, które kiedy¶ wykona³. I moja rodzina, i s±siedzi, i dalsi s±siedzi... Smutne jest jednak to, ¿e ten cz³owiek nie ma ju¿ dla kogo wykonywaæ swego ulubionego zajêcia... Staruszek ogl±da swoje dzie³o. Tak siê zamy¶li³am, ¿e nie zauwa¿y³am jak zakoñczy³ pracê. Chocia¿ nie, to nie koniec. Jeszcze tylko drobne poprawki i... Mam przed sob± kosz, pierwszy od ponad czterech lat. Fantastyczne dzie³o. Zrobi³ to siedemdziesiêcioletni cz³owiek.

Powiêksz

Pan Kowalewski

Jestem pod wra¿eniem. Niby taki zwyk³y kosz, ale jest rzecz± warto¶ciow±, bo pan Kowalewski w³o¿y³ w niego tyle pracy i serca. Sam dodaje jeszcze: Stasiek zawsze ¿artowa³, ¿e Kowale koszy ple¶æ nie powinni- wspomina s±siada. ¦miejemy siê. Jeszcze tylko pami±tkowe zdjêcie i wracamy z powrotem do domu. Zda³am sobie sprawê, ¿e trochê zmarz³am pod schodami. Ale w domu jest tak ciep³o... Gospodyni czêstuje nas p±czkami i herbat±. Usadawia mnie przy gor±cym piecu. Pani± Romualdê zbiera na refleksje: Kiedy¶ to Jurek godzinami siedzia³, plót³ i ¶piewa³. A dzieciaku, jak on ¶piewa³...

Ka¿dy cz³owiek nosi w sobie jak±¶ tragediê...

Wieczór. S³ychaæ muzykê. To znak, ¿e znowu jest zabawa w jednym z pobliskich domów we M¶cichach. Urz±dzano je od czasu do czasu, by urozmaiciæ ¿ycie mieszkañców. Dzisiejszego wieczoru liczy siê tylko taniec, hulanka, swawola... Pan Stanis³aw pilnuje porz±dku na tej imprezie. Muzyka coraz g³o¶niejsza. Wszyscy siê bawi±. Na zewn±trz ciemno. Jednak co¶ z³ego wisi w powietrzu... Tak, jak zwykle ma³e zamieszki miêdzy mê¿czyznami. Uczestniczy w nich pan Stanis³aw. Nagle dzieje siê co¶ z³ego... Nieszczê¶cie! Tak koñczy siê relacja mieszkanki M¶cich. Urywa, ale znów wznawia opowie¶æ. Nastêpnego dnia ca³± wie¶ ogarnia wstrz±saj±ca wiadomo¶æ: Cia³o m³odego mê¿czyzny p³ywa³o w rzece. Niestety, nie prze¿y³. A sprawc± by³... pan Stanis³aw.

Co siê dok³adnie zdarzy³o zesz³ej nocy? Na ten temat nikt nie chce rozmawiaæ. Wszyscy wol± zapomnieæ o tym, co sta³o siê owej nocy. Wiadomo jest tylko, ¿e to przykre zdarzenie pozbawi³o wolno¶ci pana Stanis³awa.

A oto krótka historia o tym, jak wiêzienie zmieni³o cz³owieka...
Pan Stanis³aw spêdzi³ w wiêzieniu dwana¶cie lat. Ludzie po dzi¶ dzieñ zadaj± sobie pytanie, jak to siê mog³o staæ. To by³ bardzo porz±dny cz³owiek. Szacunek straci³ dopiero potem...- mówi jedna z mieszkanek M¶cich. Ale nikt nie przeczy, ¿e winny jest pan Stanis³aw. By³ on jednak cz³owiekiem, który ponosi³ konsekwencje swoich czynów. Odczuwa³ skruchê i zdawa³ sobie sprawê z pope³nionej przez siebie zbrodni.
Przez dwana¶cie lat pobytu w wiêzieniu niewiarygodnie siê zmieni³. Zarówno z wygl±du, jak i z charakteru. Chcia³ rozpocz±æ nowy rozdzia³ w ¿yciu. Mija³y dni, tygodnie, lata. Pan Stanis³aw wci±¿ tkwi³ w wiêzieniu. Têsknota za wolno¶ci±, ca³e dnie spêdzone na "nic nierobieniu"... Przed sob± tylko kraty i ¶ciany, kraty i ¶ciany...
Nie siedzia³ bezczynnie. Podczas przebywania w wiêzieniu pan Stanis³aw nauczy³ siê graæ na skrzypcach i wyszywaæ. Ale to nie da³o mu ukojenia. Wci±¿ za czym¶ têskni³. Swe uczucia przelewa³ na papier. W ten sposób powsta³y jego pierwsze wiersze, piosenki i ballady. W swych dzie³ach podkre¶la³ walory ukochanej wioski oraz pisa³ piosenki o piêknych dziewczêtach z rodzinnej miejscowo¶ci. Pierwsze oznaki zainteresowania poezj± i oczytania, pan Stanis³aw przejawia³ w rozmowach z lud¼mi. Na wszystko zna³ rymowan± odpowied¼- wspomina Antoni Brzozowski. W ten sposób narodzi³ siê talent M¶cich. Radykalna zmiana charakteru pana Stanis³awa zaowocowa³a w jego ¿yciu. Mieszkañcy rodzinnej wioski przebaczyli mu, jednak na dnie ich serc wci±¿ pozosta³a cz±stka ¿alu. On sam równie¿ nigdy nie zapomnia³ o okropnym czynie, którego siê dopu¶ci³.. Prawd± jest, ¿e "[...] czas nie leczy ran, on tylko przyzwyczaja do bólu..."

Po dwunastu latach wiêzienia, pan Stanis³aw w koñcu wyszed³ na wolno¶æ i nie zaprzesta³ pisania wierszy. Wci±¿ tworzy³. Niestety, jego utwory nie zosta³y opublikowane. Dzie³a pana Stanis³awa podziwiali tylko mieszkañcy M¶cich. Wiele utworów spoczywa w szufladach jego s±siadów i przyjació³ po dzi¶ dzieñ. Istotny by³ równie¿ fakt, i¿ pan Stanis³aw nie za³o¿y³ rodziny. Maj±c ponad dziewiêædziesi±t lat, zacz±³ powa¿nie chorowaæ. Pojawi³ siê problem. Staruszek czu³ siê coraz gorzej. Oj, jak ciê¿ko mieæ dziewiêædziesi±tkê na karku i ¿yæ samotnie- stwierdza kolega poety. Wkrótce m³ode wówczas ma³¿eñstwo zajê³o siê panem Stanis³awem. Byli mu obcy, ale otoczyli go troskliw± opiek±. W zamian za to, pan Stanis³aw obieca³ oddaæ im po ¶mierci swój dom we M¶cichach. Pan Stanis³aw zmar³. Zosta³y po nim tylko wiersze i piosenki. Ma³o, a jak¿e du¿o... Dom we M¶cichach przejê³o ma³¿eñstwo, które doczeka³o siê córki i po dzi¶ dzieñ mieszka w tej wsi. Oto fragment jednego z wierszy pana Stanis³awa:

Wioska M¶cichy
Na bok k³opoty na bok zmartwienie
M¶cichowiaka tu s± korzenie
Tu spêdzam ¿ycie i tu mój korzeñ
Z M¶cichowiank± tylko siê o¿eñ

T± wiosk± M¶cichy to siê zachwyca
Ca³a gmina Radzi³ów i okolica
Ka¿dy we M¶cichach to prawa rêka
Tu nikt nie p³acze ani nie stêka

Bo czy to ma³y a czy to stary
Zwykle nad Biebrz± karmi komary
I opalony do stopnia tego
U Sam³odzina i u Bia³ego

Bo M¶cichy taka wioska
Niech j± broni rêka boska
Niech j± rêka boska broni
Z³ego ducha niech wygoni...
Wtedy ¿adna praca nie hañbi

Sk±d wzi±æ pieni±dze na przetrwanie zimy? Co zrobiæ, gdy brak opa³u? Na te pytania wiêkszo¶æ osób stara siê znale¼æ odpowied¼. Kiedy pojawiaj± siê problemy finansowe, ludzie potrafi± podj±æ siê ka¿dej pracy, zw³aszcza zim±...

Powiêksz

Trzcinowisko

Pierwszy dzieñ zimowego zarobku

¦cinanie trzciny to bardzo ciê¿kie
i pracoch³onne zajêcie, które jest mo¿liwe tylko zim±, gdy lód ogarnia ca³± rzekê. Wtedy w³a¶nie ludzie przystêpuj± do ¶cinania trzciny sierpem. Organizuj± siê w czteroosobowe grupy. Wszyscy przystêpuj± do dzia³ania. Trzeba bowiem wykonywaæ tê pracê sprawnie, gdy¿ ka¿dy snopek trzciny kosztuje tylko 4z³. Dwa, trzy, cztery... To za ma³o. Mê¿czy¼ni pracuj±cy na du¿ym mrozie, bo tylko wtedy mo¿na wej¶æ na podmok³y teren, zdaj± sobie sprawê, ¿e czeka ich ciê¿ka harówka jeszcze przez wiele dni. Ale czego siê nie robi dla rodziny. Przyby³y nastêpne dwa snopki. Sterta coraz bardziej siê powiêksza.

Powiêksz

Typowe snopki trzciny

Ale robi siê ju¿ ciemno i zbyt zimno na dalsz± pracê... Zwi±zan± trzcinê trzeba przetransportowaæ do domu. Ludzie wracaj± zmêczeni. Towarzyszy im równie¿ niepokój. Dlaczego?

Si³a jednego kubka kawy...

Rano. Mróz. Ka¿dy wstaje do pracy niepewnie. Czy dzi¶ te¿ bêdzie mo¿na zarobiæ? Czy pogoda bêdzie ³askawa? Wygl±daj± przez okno... Uf, co za ulga. Termometr wskazuje minus dziesiêæ. Wiêc czeka ich nastêpny dzieñ ¿mudnej pracy w ch³odzie. Ale zapa³ i energia przezwyciê¿a wszystko. Dzi¶ trzeba siê bardziej przy³o¿yæ do pracy. Nie wiadomo przecie¿, jaka bêdzie jutro pogoda. Mo¿e siê znacznie ocieplaæ... A zima w tym roku robi ludziom ró¿ne psikusy... Mijaj± godziny. Snopków coraz wiêcej. Czas na gor±c± kawê, prosto z termosu. Ulga... Kawa wydaje siê taka pyszna... Ale do¶æ ju¿ odpoczynku! Pora wracaæ do pracy!- zachêcaj± siebie koledzy. Nastêpne kilka godzin i mê¿czy¼ni z dziesiêcioma snopkami wracaj± do domów. W ich g³owach znów k³êbi siê to samo pytanie: Co przyniesie jutro?

Bobrek trójlistkowy dobry na wszystko

Pani Genowefa Brzozowska jest mieszkank± M¶cich, której nale¿y po¶wiêciæ uwagê. To siedemdziesiêciopiêcioletnia kobieta, która mimo swego wieku ma jeszcze do¶æ si³y na tak± pracê jak chocia¿by zbieranie bardzo popularnego w naszym rejonie bóbrzyku (bobrek trójlistkowy).

Powiêksz

Bobrek trójlistkowy

Bobrek ro¶nie na podmok³ych terenach, takich jak Biebrzañski Park Narodowy, wiêc w naszych stronach. Dziêki tej ro¶linie wiele osób utrzymuje swoje rodziny. Ma ona równie¿ w³a¶ciwo¶ci lecznicze. Na bóle ¿o³±dka jak znalaz³ - mówi starszy cz³owiek z wioski.

Pani Genowefa

Jak ju¿ wspomnia³am, jedn± z osób, które zbieraj± borek trójlistkowy jest pani Genowefa Brzozowska.

Powiêksz

Pani Genowefa

Ta starsza kobieta w okresie pó¼nej wiosny, wstaje wcze¶nie rano, by wsi±¶æ na rower i ruszyæ ku podmok³ym ³±kom w poszukiwaniu tej ro¶liny. Ciê¿ka, wielogodzinna, monotonna praca... Pani Brzozowska wybiera miejsca, które nie s± uczêszczane przez innych. Tam jest bóbrzyku na pêczki i tam jest najgorzej. Wodai bagna... Ten widok nie zachêca do pracy, ale pani Genowefa jest ju¿ do tego przyzwyczajona. Rano... S³oñce jeszcze nie ogrza³o wody. Jest bardzo zimno. Staruszka wpad³a po kolana... Pierwsze koty za p³oty. Nie jest tak ¼le. Mo¿na siê przyzwyczaiæ. Pani Brzozowska zmierza ku poszukiwanej przez ni± ro¶linie. Pochylaj±c siê zrywa bóbrzyk, czasem jednak z traw±. A tak nie mo¿na. Trzeba rozdzieliæ bobrek od trawy. To jednak nic w porównaniu z bólem krêgos³upa i z zapadaj±cym siê terenem. Czasem mo¿na ugrz±¼æ po kolana, a u boku ciê¿ki worek z mokr± ro¶lin±... Nie jest lekko, ale pani Brzozowska, choæ drobna, ma jeszcze do¶æ si³y. No i najgorsze przed ni±. Musi bowiem zaci±gn±æ wype³niony po brzegi worek na suchy teren i ponownie wróciæ na wybrane przez siebie miejsce. Nastêpna godzina niesie ze sob± kolejny worek bóbrzyku, który znów trzeba bêdzie jako¶ przetransportowaæ... Zmêczona wraca do domu, ucieka przed upalnym s³oñcem. Ale na tym nie koniec pracy. Musi ona, zaraz po przyje¼dzie, roz³o¿yæ bobrek na strychu tak, aby wysech³. Nie mo¿e byæ mokry lub ¼le wysuszony. Z obliczeñ pani Genowefy wynika, ¿e po jednym dniu udaje siê jej uzbieraæ oko³o dwudziestu kilogramów bóbrzyku. Skupem tej¿e ro¶liny w naszym rejonie zajmuje siê mieszkanka Klimaszewnicy, wioski oddalonej od M¶cich piêæ kilometrów. Musi dok³adnie powa¿yæ suchy bobrek zgromadzony w papierowych workach. Obecnie za 1 kg mo¿na dostaæ 10 z³. Jak zapewnia pani Brzozowska, pod koniec maja bie¿±cego roku, znowu zamierza usi±¶æ na rower i biæ kolejne rekordy w zbieraniu tej ro¶liny...


"Ludzie? [...] wiatr nimi miota. Nie maj± korzeni..."

Ka¿dy cz³owiek szuka swego miejsca na ziemi, czêsto bezskutecznie. Dla mnie oaz±, gdzie czujê siê bezpiecznie i do której jestem przywi±zana to wioska, w której mieszkam, w której siê wychowa³am. Ale nie tylko ja mam we M¶cichach swoje korzenie. Maj± je tu równie¿ inni mieszkañcy. To mocne korzenie. ¯ycie moje, m³odych i starszych ludzi, to historia, któr± sami tworzymy... Dlatego bardzo wa¿ne s± autorytety. Mieszkañcy M¶cich s± przyk³adem wytrwa³o¶ci i pracowito¶ci. To osoby, z których warto braæ przyk³ad. To ludzie z krwi i ko¶ci, tacy jak pan Stanis³aw, którzy zb³±dzili, ale przez ca³e ¿ycie starali siê naprawiæ swoim postêpowaniem wyrz±dzon± drugiemu cz³owiekowi krzywdê i ci, którzy prze¿yli swoje ¿ycie w trudzie codziennej pracy. Dla mnie s± to przede wszystkim starsze osoby, którym po¶wiêci³am swój reporta¿. Ich upór i ca³kowite po¶wiêcenie pracy, imponuje mi. Podtrzymuj± oni tradycjê, z której my, m³odzi, zdarza siê, ¿e kpimy. Wierzê, ¿e w g³êbi serca ka¿dy szanuje te osoby i ich pogl±dy. Najwa¿niejsze jest, by pamiêæ o tych ludziach nigdy nie zaginê³a, bo ich serca bij± dla Polski. Je¶li ju¿ teraz bêdê bra³a z nich przyk³ad, to z pewno¶ci± w przysz³o¶ci stwierdzê, ¿e moje serce bije przede wszystkim we M¶cichach i dla M¶cich...

Ewelina Kowalewska
14 lat
Gimnazjum w Radzi³owie
ul. Sportowa 1
19-213 Radzi³ów
woj. podlaskie
tel. (086) 273 60 14
Praca napisana pod kierunkiem
p. Beaty Ziemkiewicz

 
Uwaga Ostrze¿enie:
Twoja przegl±darka nie pozwala na wykonywanie aktywnych skryptów Java. Nie wszystkie elementy bêd± funkcjonowa³y poprawnie.
Jak oceniasz organizacjê Andrzejek??
nie mam zdania
¶wietna
dobra
taka sobie
z³a


Strona optymalizowana dla Mozilla Firefox 1280x1024x32
© 1999-2024 Gimnazjum w Radzi³owie, 19-213 Radzi³ów, ul. Sportowa 1, tel. (86)273-60-14
wykorzystanie materia³ów zamieszczonych na stronie bez zgody Webmastera zabronione.
Strona zosta³a wygenerowana w 0.26 s.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji us³ug zgodnie z Polityk± Cookies.
Mo¿esz okre¶liæ warunki przechowywania lub dostêpu mechanizmu cookie w Twojej przegl±darce.