11 września. Czwartek. Dochodzi 7.00. Jestem już przed Urzędem Gminy w Radziłowie, gdzie czeka na mnie kierowca. Po chwili dołącza do nas pani Beata Ziemkiewicz. Po raz pierwszy będziemy w Ministerstwie Edukacji Narodowej.
Czas w podróży mija szybko. Wjeżdżamy do stolicy. Najtrudniejsze zadanie przed kierowcą, musi bowiem dojechać na Szucha. Bardzo trudno jest prowadzić samochód i spoglądać na mapę. Pomoc oferuje pani Beata. Rozkłada szczegółową mapę miasta. Odnajduje trasę, którą najszybciej dojedziemy na miejsce. Zaczynają się korki. Jestem zaskoczona. Przecież o tej porze ludzie powinni być w pracy. Napięcie rośnie. Stoimy. Czy dojedziemy na czas? Dla pewności pytamy o drogę kierowcę karetki. Ten ofiarowuje nam swą pomoc. Zapala się zielone światło. Jedziemy za nim. Parkujemy nieopodal Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
A tam… Reporterzy wielu stacji telewizyjnych, policja, ochrona. Wszyscy oczekują na przyjazd ministra spraw zagranicznych Rosji.
Nieopodal MEN. Zauważamy grupkę młodzieży. To laureaci konkursu. Wchodzimy do Mauzoleum Walki i Męczeństwa. Przed nami ogromny ekran. Wokół ciemno. Cisza. Przechodzimy korytarzem. Z głośników dochodzą dźwięki, niemieckie rozkazy, przemowy. Mijamy pokój przesłuchań i cztery „tramwaje” – cele nazwane tak ze względu na ustawienie krzeseł. Idziemy dalej. Widzimy więzienne łóżka, kajdany, narzędzia tortur. Czy były one „świadkami” męczarni Rudego – bohatera powieści A. Kamińskiego „Kamienie na szaniec”? Wychodzimy zadumani. Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie przed ministerstwem.
Wchodzimy do środka. Kierujemy się na piętro. Oglądamy wystawę nagrodzonych prac, po czym wchodzimy do sali konferencyjnej. Wszystkich serdecznie wita wiceminister Krzysztof Stanowski. Wręcza dyplomy i nagrody książkowe laureatom i autorom wyróżnionych prac. Niektórzy z nich przybyli z odległych miejsc Polski, np. Wrocławia, Opola.
Obiad. Pora opuścić gościnne mury ministerstwa. Wsiadamy do auta. Jak dobrze jest być w drodze do domu.
Korzystając z okazji chciałabym złożyć podziękowania Pani Genowefie i Antoniemu Brzozowskim oraz Pani Romualdzie i Jerzemu Kowalewskim, dzięki którym mógł powstać mój reportaż. Dziękuję również Pani Beacie Ziemkiewicz, która przekonała mnie go tego, żeby stworzyć opowieść o ludziach, których serce bije we Mścichach.